Anna Kozłowska *****

Do Akademia Kettlebells Warszawa trafiłam jesienią 2016 roku. Ani przez chwilę nie miałam wątpliwości, że przygoda z kettlami szybko się nie skończy, ale tego, jak ważne miejsce ten sport zajmie w moim życiu, nie przewidziałam. Oprócz tego, że jestem teraz silniejsza i sprawniejsza, kettle wymusiły na mnie zmianę szkodliwych przyzwyczajeń związanych z pracą przy komputerze, pokazały, że umieć odpuścić to czasem największa sztuka, i nauczyły panować nad ambicjami i perfekcjonizmem. Dały też mnóstwo radości — niewiele rzeczy może się równać z uczuciem dumy z własnego sukcesu, wieńczącego miesiące ciężkiej pracy, o czym właśnie mam okazję się przekonywać. Dużą satysfakcję czerpię z faktu, że jestem kolejną osobą, która udowadnia, że można z powodzeniem uprawiać wymagające sporty na diecie roślinnej — po Jasna Strona Mocy.

Trudno mówić dużo o sobie, dlatego parę słów o człowieku, bez którego Top Team z pewnością by się nie wydarzył. Emil Stanisławski to najwspanialszy trener, jakiego można sobie wymarzyć. Chociaż na początku nie jest skory do pochwał (trzeba przyjąć, że jak nic nie mówi, to jest nieźle), to właśnie dzięki niemu poczułam, że coś może ze mnie być. To on zachęcał mnie do kolejnych prób i ciężarów, cierpliwie pomagał w osiąganiu celów, które sama sobie wymyślałam, rozwiewał wątpliwości, gdy wydawało się, że stoję w miejscu i — co najważniejsze — studził ambicje, kiedy widział, że przesadzam. Zaufałam mu w stu procentach i jestem przekonana, że było warto.

O ile bez Emila o pięciu gwiazdkach mogłabym tylko pomarzyć, to są też ludzie, bez których byłoby z pewnością dużo trudniej. Specjalne podziękowania należą się mojemu kochanemu Kubie, który zawsze cierpliwie wysłuchuje „co dziś było na treningu”, cieszy się z moich osiągnięć, a kiedy trzeba — podnosi na duchu. Nie mogę też nie wspomnieć o ludziach z Akademii Kettlebells Warszawa.
Życzę każdemu, aby dane mu było poczuć takie wsparcie i doping, jakim można się cieszyć w Akademii.